środa, 28 lutego 2018

Oczyszczanie tożsamości

J.M.Coetzee, Młodość, 2007



„Lecz artyści muszą żyć, ze swoją gorączką niezależnie od jej natury, dobrej lub złej.Właśnie dzięki gorączce są artystami. Trzeba ją więc podsycać. To dlatego artysta nigdy nie może być w pełni obecny w świecie: jedno oko zawsze musi mieć zwrócone do wewnątrz.”
(s.41)


Przeczytałam tę książkę bez świadomości, że jest to autobiografia autora. Jakoś trudno mi po prostu utożsamić zagubionego dwudziestolatka z uznanym w dziedzinie literatury noblistą. W każdym razie zanurzyłam się w inteligentne studium poszukiwania swojej drogi, rozterek wchodzenia w dorosłość i walki ze swoją tożsamością. Przeszkadzał mi jedynie fakt, że to wszystko mogłam obserwować z perspektywy mężczyzny.

Oczywiście bliższe byłyby mi wyznania kobiety, nie przeszkodziło to jednak w przysłuchaniu się z zainteresowaniem co też czuje i przeżywa dorastający młodzieniec. Główny bohater John boryka się sam ze sobą. Wydaje się człowiekiem bardzo samotnym i zagubionym. Za wszelką cenę stara się uwolnić od stereotypu uwarunkowanego pochodzeniem z Afryki. Kiedy w końcu udaje mu się emigrować do Wielkiej Brytanii czuje się jakby złapał Pana Boga za nogi. Ku memu wielkiemu zdziwieniu mimo tego, że studiował matematykę marzy aby zostać pisarzem albo poetą. Zatrudnia się jako programista komputerowy i próbuje powoli spełniać swoje marzenia. Jego kontakty z kobietami nie wydają się zbyt obiecujące. Stosunki z rodziną  szczególnie z matką, dały mi dużo do myślenia (oczywiście w kategoriach: jak lepiej wychować syna) a próby nawiązywania wszelkiego rodzaju znajomości czy przyjaźni nie wychodzą Johnowi najlepiej.
Rozważania dwudziestolatka miejscami wydają się infantylne, kiedy indziej znowu bardzo dojrzałe. Momentami miałam ochotę przerwać czytanie aby przeanalizować którąś z jego myśli. Dlatego też choć lektura okazała się trochę dołująca i mało pasjonująca, to jednak wniosła kilka interesujących refleksji w moje życie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz