środa, 6 grudnia 2017

Być jak pyłek kurzu

Julia Fiedorczuk, Nieważkość, 2015




„Deszcz bił o szyby mieszkania zapamiętale jak ktoś, kto zapomniał klucza od domu, ale najpierw zapomniał adresu.”
(s.148)



Bardzo dojrzała, kobieca, subtelna i poetycka jest książka Juli Fiedorczuk. Interesująco przemyślana kompozycja narracji wybija raz po raz z monotonii życia, które wiodą główne bohaterki. Fabuła powieści nie jest spójna. Pojawiają się tu sceny dzieciństwa z lat osiemdziesiątych, wchodzenie w rolę kobiety pod koniec lat dziewięćdziesiątych aż po szaloną współczesność XXI wieku, w którą nie można się zanurzyć tak po prostu, bo minione lata odbijają się czkawką i wracają w najmniej spodziewanych momentach.

Główne bohaterki to szkolne koleżanki: miastowa Zuzanna, praktyczna Helena i szalona Ewka. Autorce udało się w każdym calu pokazać jak pierwsze przyjaźnie wpływają na dorosłość a niewinne błędy dzieciństwa odciskają piętno na całe życie. Wszystkiemu co zaobserwowałam w tej książce mogę tylko przytaknąć. Z zainteresowaniem przyglądałam się tym dziewczynom a potem kobietom, przypominając sobie własne szkolne przeżycia. Dostajemy się do jednej klasy z rówieśnikami i zawiązujemy siłą rzeczy poniekąd narzucone przyjaźnie. Czy któraś z nich ma szansę przetrwać, skoro w szkole spotkają się tak różne od siebie istoty. To jakimi będziemy dorosłymi wtedy jeszcze rzadko bywa wyraźne. Pozostaje jednak bardzo silny sentyment do tamtych przeżyć, tak silny, że przeobraża się nijako w towarzyszącą nam całe życie tęsknotę. Uczucie z którym nie chcemy nic zrobić, nie potrzebujemy go zaspokajać.

Te i inne refleksje wywołała we mnie ta napisana bardzo zmysłowo książka. Autorka niezwykle lekko operuje wzbudzającym zachwyt metaforycznym językiem. Bardzo wyraźnie czuć, że jej proza zrodziła się z poezji. Debiutancki tom opowiadań Juli Fiedorczuk Biała Maria, nie przypadł mi kiedyś do gustu. Nieważkość zdecydowanie zmienia moje nastawienie do autorki. Jest świetnie! Dawno nie czytałam tak zmysłowych scen erotycznych. Przez całą powieść przewija się jakiś niezidentyfikowany strach, niepokój. Dobrze budowane napięcie zawodzi jednak na końcu. Może zabrakło jednej spajającej wszystko sceny. A może po prostu inaczej wyobrażałam sobie finał całej opowieści. Oczekiwałam filmowego zakończenia, tymczasem jest takie jak życie. Zwyczajne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz