sobota, 7 maja 2016

Renesansowe potyczki

Karen Essex, Łabędzie Leonarda, 2006





„My malarze, jesteśmy wnukami Boga, wnuczętami Natury. Bo wszystkie rzeczy widzialne biorą swój żywot z Natury, a z tychże rzeczy rodzi się z kolei malarstwo. Tak więc uczciwie możemy mówić, że malarstwo to wnuk Natury i rzecz pokrewna samemu Bogu”.
(s.70)


Książka Karen Essex przeniosła mnie w renesansowy świat pięknej Italii na barwne dwory książęce. Czytając ją w pociągu między niemieckimi landami udałam się w metafizyczną podróż w czasie i przestrzeni. Kiedy wróciłam do domu i odłożyłam świeżo przeczytaną książkę poczułam jakbym wróciła z XV-tego wieku. Zanurzyłam się całkowicie w świat księżniczek i władczyń w pięknych strojach oraz ich wielowymiarowych mężów. Siostry d'Este zawładnęły moimi zmysłami. Jednak Leonardo da Vinci tytułowy bohater książki pojawia się tutaj tylko gdzieś w tle całej historii, na drugim planie opowieści. Dlatego pozostał mi lekki niesmak, gdyż znowu poczułam się trochę oszukana. Sławne nazwisko malarza w tytule skutecznie mnie przyciągnęło. Chwyt marketingowy?


Historia ta oparta jest na prawdziwych wydarzeniach jakie miały miejsce pod koniec XV wieku we Włoszech za czasów młodości Leonarda w Mediolanie. Dowiedziałam się z niej wielu ciekawych rzeczy o samej epoce i politycznych zawirowaniach w ojczyźnie renesansu. Autorka demaskuje wnętrza wielkich pałaców, oraz uczucia i wrażliwość stojących w władzy ludzi. Prostym stylistycznie językiem ale bardzo malowniczo oddaje atmosferę królewskich dworów i sugestywnie maluje kobiece sylwetki. Nawet jeśli czasami są one nieco przerysowane, nie rzutuje to negatywnie na całość.

Trzymająca w napięciu powieść historyczna to nie częste zjawisko. Dlatego mocno osadzona w realiach XV wieku książka Łabędzie Leonarda jest bez wątpienia godną polecenia pozycją. Burzliwe życie sióstr Izabelli i Beatrice z rodu d'Este rozbudza wyobraźnię. Pomysł ukazania kawałka dawnej historii Włoszech z perspektywy kobiet i ich osobistych dramatów bardzo mi się spodobał. Konstrukcja książki jest tak przemyślnie skomponowana, że nie sposób się przy niej nudzić. Na samym początku jedna z sióstr klęczy przy grobie drugiej a w następnym rozdziale za sprawą szybkiej retrospekcji narrator przenosi czytelnika dwadzieścia lat wstecz i aż do końca prowadzi opowieść koncentrując się w kolejnych rozdziałach na każdej siostrze z osobna. Przez następnych 300 stron gnębiło mnie więc pytanie: jak i dlaczego zmarła Beatrice?

Również w napięciu i oczekiwaniu utrzymany jest cały wątek Leonarda. Zanim pojawi się osobiście przez kilka długich rozdziałów ciekawość spotkania z nim podsycana jest różnymi domysłami, plotkami, opisami. Aura tajemniczości nie opuszcza jego osoby aż do końca. Zaciekawiły mnie wątki z młodości Leonarda. Choć znam jego okres Florencki, o czasie spędzonym w Mediolanie nie dużo wiedziałam. Teraz znam nawet Damę z łasiczką oraz kilka innych kobiet z jego obrazów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz