poniedziałek, 22 lutego 2016

Zniemczona polskość

Brygida Helbig, Niebko, 2013


Waldek, czyli Willi, który właściwie mial zostać rolnikiem i cieślą, jak jego ojciec i dziady, który miał poślubić Hildę albo Susannę o nazwisku Bischoff, Börstler albo Koch, a synowi dać na imię Heinrich albo Ludwig, utknął w Polsce socjalistycznej, ożenił się z Basią, a dzieciom dał na imię Marzena i Basia.(...) Bo Waldek bywał kiedyś kimś w rodzaju Niemca. Jeśli przyjąć, że istnieje coś takiego jak Niemiec. Teraz już nie wie, czy jest Niemcem czy Polakiem. W zasadzie można by go uznać za Polaka, gdyby nie to, że podczas meczów piłkarskich Polska-Niemcy serce mu jednak jakby wbrew woli bardziej bije za Niemcami.”


Brygida Helbig, polska pisarka mieszkająca w Berlinie w powieści Niebko rozprawia się z polsko-niemieckimi korzeniami. Aby zobrazować skomplikowane zależności współczesnej rodziny sięga wstecz do początków XX wieku, a raczej obarcza tym zadaniem narratorkę swojej książki Marzenę. To mieszkająca w Anglii córka Waldka, który przed wojną był Niemcem. Rozgrzebuje rodzinną historię, dociera do źródeł i analizuje dramatyczne losy swoich rodziców. Brzmi na skomplikowaną sprawę, taka też jest cała książka. Czytanie wymaga koncentracji i skupienia.

Marzena składa rodzinne historie jak tytułowe Niebko, z kawałków, które akurat odnalazła. Opisuje na przemian z jednej strony losy rodziny ojca, czyli Niemców Galicyjskich osiedlonych w bieszczadzkiej wiosce tuż przy granicy z Ukrainą, a z drugiej strony kresową historię rodziny matki Basi, która przetrwała wojnę na zsyłce w Kazachstanie a potem wróciła osiedlić się na Ziemiach Odzyskanych. Oprócz przeplatającej się, skomplikowanej historii tych dwóch rodzin, opowieść Marzeny skacze po czasach i latach wbrew prawom chronologii a jakby tego wszystkiego jeszcze było mało, zmienia się też od czasu do czasu narrator. Do opowieści córki swoje dwa grosze podpowiada co chwilę ojciec, matka albo całkiem postronny narrator w 3 osobie. Jednym słowem układanka wymagająca ambitnego czytelnika, pasjonata układania puzzli. Dla każdego innego będzie to nieprzyjemna przeprawa. Ja osobiście, jestem zachwycona. Tylko takie książki, można czytać kilkakrotnie, pozostawia satysfakcje i poczucie intelektualnego zmęczenia. Nie da się wspomnieć także o niezwykle prostym ale poetyckim języku, co wpływa bez wątpienia na przyjemność czytania i jest dobrym równoważnikiem dla ciężkiej tematyki.

Moja rozpiska rodzinnych powiązań bohaterów książi

Losy ludzkie uwikłane w wojenne i powojenne historie wzbudzają sporo refleksji. Przeznaczenie nigdy nikogo nie pyta o właściwy moment na życiową rewolucję. Nikt też nie ma wpływu na to w jakiej urodzi się rodzinie. W przedwojennej wiosce Willego żyli obok siebie Niemcy, Polacy, Żydzi i Ukraińcy. Trzeba było zmierzyć się ze swoją narodowością, wpisać w utarte wzory. Wraz z wybuchem wojny, każdego z sąsiadów czekał inny los, zgodny z tym jakie nosił nazwisko. A po wojnie, role tak diametralnie się odwróciły. Fascynujące historie spotykały naszych przodków. Wzorem Marzeny, chciałabym zagrzebać się w rodzinne opowieści. Czasu coraz mniej. Świadków coraz mniej.

Autorka w tej jednej opowieści dwóch rodzin, dotyka całego mnóstwa problemów tożsamościowych, które pozostają aktualne w nowych odsłonach do dzisiaj. Ucząc dzieci polskich emigrantów w Niemczech obserwuję niezmiennie z jakimi problemami się borykają. Nie wymyśono dla nowego pokolenia jeszcze odpowiedniej narodowości – bo wagi na której ważą swoją niemieckość i polskość pozostają niewzruszone. Żadna z szali nie chce okazać się cięższa. Ironia losu i naszych polsko-niemieckich dramatycznych historii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz