piątek, 27 lutego 2015

Afganistan – odsłona trzecia


Khaled Hosseini, Traumsammler, 2013

Tytuł oryginału: And the Mountains Echoed
Polski tytuł: A góry odpowiedziały echem





Ich fand eine kleine, traulige Fee
Im Schatten eines Baums am See.

Ich weiß eine kleine, traulige Fee,
Die wurde vom Wind davongeweht“



 
Wyczekiwana od sześciu lat trzecia książka Khaleda Hosseiniego, przez kilka miesięcy nie schodziła z listy bestsellerów czasopisma Spiegiel. Jeszcze zanim pojawiło się niemieckie tłumaczenie, wszyscy chcieli ją przeczytać, włącznie ze mną. Kiedy w końcu Hosseini znowu bił po oczach z wszystkich okien w księgarniach, zaczął znikać jak ciepłe bułeczki. Pamiętam, że mnie wtedy odstraszyła kolosalna cena (20 euro) i chociaż kilka stron przeczytałam w księgarni, postanowiłam, że poczekam, aż Traumsammler pojawi się w bibliotece. Trzeba przyznać, że niemiecki tytuł udał się wydawcy. W moim wolnym tłumaczeniu „zbieracz marzeń“ po niemiecku brzmi tajemniczo i klimatycznie – dobrze marketingowo. Polski tytuł podoba mi się chyba jednak bardziej, ze względu na bliskość znaczeniową z oryginałem. To przecież autor powinien decydować o tytule, nie wydawca.


Kolejna książka mieszkającego w Ameryce afgańskiego pisarza tak samo jak poprzednie głęboko mnie poruszyła. Po dwóch pierwszych rozdziałach, w których poznałam głównych bohaterów opowieści, pięcioletniego Abdullaha i jego trzyletnią siostrę Pari, a z opisu na okładce i szerokiej promocji wiedziałam, że muszą się rozstać, pomyślałam w pewnym momencie, że nie wytrzymam tej książki, że pęknie mi serce zanim ją ukończę (podejrzewam, iż głownie dlatego, że sama mam dzieci w podobnym wieku i cały czas wyobrażałam sobie ich w tej roli). Autor potrafi w tak przejmujący sposób podejść czytelnika i tak boleśnie zagrać na jego najczulszych strunach, że podczas opisu uczuć jakie łączyły rodzeństwo czułam nieustający napływ wzruszenia. Opowieść ta okazała się dla mnie za mocna. Na szczęście po punkcie kulminacyjnym wstępu pisarz zdecydowanie spuszcza z tonu, co umożliwiło mi w miarę spokojne przejście przez resztę powieści....aż do ostatniego rozdziału oczywiście.


Cała książka skonstruowana jest trochę nietypowo. Hosseini zrezygnował z głównej fabuły na rzecz osobnych opowiadań o życiu Afgańczyków od 1952 aż do współczesności. Bohaterowie mieszkają w małej afgańskiej wiosce, w Kabulu, w Paryżu, w Pakistanie i w Ameryce. W każdym z tych krótkich tekstów można dopatrywać się sprytnych powiązań z głównym wątkiem rozdzielonego rodzeństwa, a przez pomieszanie chronologii i różne sposoby narracji książka ta staje się w pewnym momencie puzzlami do poukładania. O tym co działo się z Abdullahem i Pari dowiadujemy się z listów, zapisków w pamiętniku, wywiadu czy po prostu wspomnień. Na początku, kiedy zostałam tak brutalnie oderwana od głównego wątku dziwiłam się tym, z pozoru nie mających nic wspólnego z opowieścią, tekstom. Teraz jednak bardzo doceniam ten pomysł. Dzięki temu powstała interesująca, wielowymiarowa książka pokazująca różne punkty widzenia. Gdyby autor stworzył klasyczną powieść ciągnąc główny wątek i wgłębiając się w historię rodzeństwa powstał by po prostu melodramat, standardowy wyciskacz łez. Dobrze, że zostało nam to oszczędzone a autor jak widać ma mnóstwo pomysłów na oryginalne przedstawienie każdej ze swoich opowieści. 
Na tak dużej rozpiętości czasowej Hosseiniemu jak zwykle udało się ukazać fikcyjne wydarzenia na tle burzliwej historii swojego kraju i jak zawsze doskonale udaje mu się oddać dramatyzm nie tylko wojenny ale przede wszystkim ludzki, rozgrywający się w sercach zwykłych ludzi, którym przyszło żyć w okrutnych czasach. Myślę, że mnóstwo rodaków autora potrafi utożsamić się z wykreowanymi przez niego bohaterami. I to jest główna siła jego pisarstwa.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz