poniedziałek, 8 grudnia 2014

Tuwim bez cenzury

Mariusz Urbanek, Tuwim. Wylękniony Bluźnierca, 2013



Regulamin i cennik obowiązujący w Kawiarni Poetów "Pod Pikadorem"

"Po złożeniu dzień wcześniej podania można było liczyć na audiencję u wybranego pikadorczyka. Oczywiście nie za darmo. Rozmowa z poetą (3-5 min, za to z prawem podania ręki) kosztowała 50 marek, objaśnienie, co autor miał na myśli – 75 marek, a rękopis wiersz z dedykacją aż 500 marek. Za dodanie w dedykacji słowa "kochanemu" trzeba było dopłacić kolejne 100 marek. Kandydatki posiadające przeszło 75 tysięcy marek posagu (bez różnicy płci, narodowości i wyznania!) w czwartki mogły nawet składać poetom propozycje matrymonialne. Nie dotyczyło to jedynie szykującego się do ślubu Tuwima, co zostało w regulaminie wyraźnie zaznaczone."

 
Biografia Juliana Tuwima napisana przez Mariusza Urbanka to niezwykle przyjemna książka. Pięknie wydana, przejrzyście opracowana, od pierwszego do ostatniego rozdziału dobrze przemyślana. Nie zniechęca rozległymi dywagacjami, nie odrzuca fachowym językiem, nie przytłacza nadmiarem fotografii i nie sprawia trudności przy wyszukiwaniu odpowiednich fragmentów, do których chciałoby się wrócić. To wszystko cenię sobie przy dobrze napisanych pozycjach biograficznych. Główne atuty tej książki to: treściwy wstęp, swobodne przejście przez bujny okres życia i twórczości poety (dwudziestolecie międzywojenne) wraz z wyodrębnionymi rozdziałami o ważniejszych utworach (Wiosna, Do prostego człowieka, Bal w operze, Kwiaty polski, My Żydzi polscy, Autor uprasza liczne zastępy bliźnich aby go w dupę pocałowali) aż po skrót wydarzeń wojennej emigracji i ostatnie kilka lat w Polsce komunistycznej. Na koniec niezwykle ciekawy tekst o recepcji utworów Tuwima współcześnie, przejrzyste kalendarium życia poety i szczery wywiad z jego córką.


Podczas czytania z jednej strony miałam wrażenie, że autor książki świetnie znał poetę i opowiada po prostu o swoim przyjacielu (tak lekko i zgrabnie orientuje się w jego biografii i różnych ciekawostkach) przytacza ciekawe anegdoty, przy ważniejszych sprawach podaje wiadomości o tym, czego w danym momencie nie można było jeszcze przewidzieć, a z drugiej strony wszelkie informacje przedstawione są bardzo obiektywnie. Autor nie stara się przy różnego rodzaju kontrowersjach usprawiedliwiać Tuwima, oceniać czy oskarżać. Podoba mi się taki obiektywizm, wiem, że mam do czynienia z osobą rzetelną i łatwiej uwierzyć mi we wszystko o czym czytałam. Ufam mu i wierzę też, że nie zataja żadnych niewygodnych faktów. Nie da się oczywiście ukryć, że książka stała się tak ciekawa nie tylko dzięki dobrze przemyślanej konstrukcji, ale przede wszystkim dzięki niesamowicie ciekawemu życiu i twórczości jej bohatera oraz jego pasjonującej osobowości. Julian Tuwim, o czym nie wszyscy wiedzą był zapalonym bibliofilem, kolekcjonerem, szczurologiem, demonologiem, gogolistą czy też zafascynowanym słowem lingwistą. Utwory poety pełne są oryginalnych sformułowań, rytmicznych rymów, dowcipów językowych i zabaw słowotwórczych. To wszystko sprawia, że książkę tą czyta się z uśmiechem, pochłaniając z ciekawością kolejne rozdziały.

Chociaż zawsze wydawało mi się, że twórczość tego kontrowersyjnego Skamandryty znam dobrze, nie miałam jednak pojęcia, że oprócz poezji, skeczów teatralnych i piosenek opublikował także: Polski słownik pijacki, Jarmark rymów, Czary i czarty polskie, Pegaz dęba, Jadąmośki Literacki, A to pan zna?, Szopki warszawskie itp. To tylko dowód na to jak fascynującą postacią w historii naszej literatury jest Julian Tuwim. W jego biografii odnajduję mnóstwo pasjonujących ciekawostek, w świetle których autor wierszy dla dzieci staje się wciąż żywym autorytetem językowym a jego bulwersująca twórczość pozostaje aktualna nawet w XXI wieku. Z całym więc szacunkiem, wybaczam Tuwimowi komunistyczną działalność. Żałuję jedynie, że po wojnie zgodnie z założeniami polityki socjalistycznej nie napisał już nic dorównującego swojej przedwojennej twórczości.

Jeden z moich ulubionych wierszy:
Karta z dziejów ludzkości
Spotkali się w święto o piątej przed kinem
Miejscowa idiotka z tutejszym kretynem.

Tutejsza idiotko! - rzekł kretyn miejscowy -
Czy pragniesz pójść ze mną na film przebojowy?

Miejscowa kretynka odrzekła - Z ochotą,
Albowiem cię kocham, tutejszy idioto.

Więc kretyn miejscowy uśmiechnął się słodko
I poszedł do kina z tutejsza idiotką.

Na miłym macaniu spłynęła godzinka
I była szczęśliwa miejscowa kretynka.

Aż wreszcie szepnęła: - kretynie tutejszy!
Ten film, mam wrażenie, jest coraz nudniejszy.

Więc poszli na sznycel, na melbe, na winko,
Miejscowy idiota z tutejszą kretynką.

Następnie się zwarli w uścisku zmysłowym
Tutejsza idiotka z kretynem miejscowym.

W ten sposób dorobią się córki lub syna:
Idioty, idiotki, kretynki, kretyna.

By znowu się mogli spotykać przed kinem
Tutejsza idiotka z miejscowym kretynem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz