środa, 22 października 2014

Poszukiwacze skarbu


Joanna Chmielewska, Studnie przodków, 1989



 
 
"Gdzieś tutaj, w tej okolicy, prawdopodobnie przy bagienku,, znaleziono zwłoki niezidentyfikowanego faceta, który miał przy sobie mój adres. Nie tylko mój z resztą. Tajemnicze zwłoki zaopatrzone były w adresy bez mała całej mojej rodziny; adres moich rodziców i mojej ciotki Lucyny w Warszawie, mojej kuzynki Lilki w Cieszynie, jej brata Henryka we Wrocławiu, nawet adres mojej drugiej ciotki, Teresy w Kanadzie. Poza owymi adresami, starannie spisanymi na obszernym kawałku papieru, zwłoki nie posiadały nic i nie zdołano stwierdzić, kim były za życia."

 


To moje pierwsze podejście do uwielbianej przez wielu i wciąż mi polecanej Joanny Chmielewskiej. Do tej pory nie ulegałam namową przeczytania jej książek. Trochę dlatego, że szkoda mi czasu na tego rodzaju literaturę, broniłam się też tym, że nie lubię kryminałów. W końcu jednak stwierdziłam, że chcąc orientować się w całej polskiej literaturze, tej autorki też muszę spróbować. Przeczytałam, wciągnęłam się, pośmiałam. Miło wspominam czas spędzony przy Studni przodków. Nie wiem tylko co oprócz tego mogłabym o niej jeszcze napisać.


Akcja tej książki rozgrywa się w trzech planach czasowych. Najpierw w XIX wieku pewna bogata hrabina wydziedzicza swoją córkę za mezalians i zapisuje w testamencie cały majątek swojej wnuczce, zaznaczając, że może go otrzymać dopiero po śmierci matki. Wiek później tajemniczą skrzynkę z testamentem owej hrabiny odnajdują w swoim domu pod podłogą przypadkowi ludzie i oddają ją do muzeum. Jakiś czas potem o tajemniczym skarbie zapisanym w testamencie, który przetrwał gdzieś obie wojny światowe, dowiaduje się rodzina spadkobierców. Zaczynają poszukiwania w starych studniach. Akcja się bardzo komplikuje gdy okazuje się, że nie tylko oni szukają skarbu.

Przemyślana konstrukcja, świetnie scharakteryzowani bohaterowie, humor słowny i sytuacyjny, momenty grozy, cięte dialogi to cechy dobrej książki jaką bez wątpienia jest kryminał Chmielewskiej. Jednak oprócz przyjemnie spędzonego czasu książka ta nie wniosła nic w moje życie. Nie mam nad czym się zastanowić po jej przeczytaniu, nie dotyka żadnej ważnej problematyki, nie inspiruje do przemyśleń egzystencjalnych, nie przynosi nowej wiedzy ani nawet nie pobudza do działania. Chyba właśnie dlatego nie czytuję często kryminałów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz