środa, 30 kwietnia 2014

Rozchichotane myśli


Justyna Bargielska, Małe lisy, 2013



Rozdział pierwszy:
Agnieszka, kim jest-pan w płaszczu, kim nie jest- Pajda, który ani jest, ani nie jest, ale wystawiono za nim list – ciemne korytarze pełne motyli – i żółta przyczepa, czy na pewno pełna koni
 
Rozdział drugi:
Magda, tytuł roboczy – gdzie składować święte obrazy – wstęp do historii pomniczkowej – o konieczności niekiedy zabicia łani przed cielakiem – Megi wchodzi w gieźle – co dokładnie nie jest straszne dla skrzynki



Małe lisy Bargielskiej bardzo trudno zakwalifikować mi do jakiegokolwiek gatunku literackiego. Próżno szukać tu ciągłości fabuły między rozdziałami, choć nie można też powiedzieć, że nie są one ze sobą powiązane. Słowotok wyrzucony przez autorkę na papier, płynie sobie zgrabnie przez ponad 100 stron. Tysiące słów kręci się, miesza, podskakuje i chichocze. Niektóre myśli znikają niezrozumiałe zaraz po ich pierwszym przeczytaniu, inne wbijają się w głowę i wiercą się jeszcze przez jakiś czas pod powiekami. Krótko mówiąc....jeden długi strumień świadomości.

Justyna Bargielska jak na poetkę przystało ubiera słowa w piękne sformułowania, nawet kiedy dotyczą najbardziej przyziemnych spraw. To jedyny atut tej książki. Po lekturze Małych lisów  zamiast treści zapamiętałam raczej niebanalne porównania, zaskakujące metafory i oryginalny sposób opisu. Choć wspominam jeszcze niektóre opisane historie, to jednak trudno stwierdzić mi jednoznacznie o czym jest ta książka. Być może o wszystkim i o niczym. Nadmiar treści zdecydowanie wchłonął jej sens.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz