wtorek, 18 marca 2014

Fenomen Lema

Stanisław Lem, Solaris, 1961
 
 
 
"Człowiek może ogarnąć tak niewiele rzeczy naraz, widzimy tylko to, co dzieje się przed nami, tu i teraz, unaocznienie sobie równoczesnej mnogości procesów, jakkolwiek związanych ze sobą, jakkolwiek się nawet uzupełniających, przekracza jego możliwości.
 
Doświadczamy tego nawet wobec zjawisk względnie prostych. Los jednego człowieka znaczyć może wiele, los kilkuset trudno jest objąć, ale dzieje tysiąca, miliona nie znaczą w gruncie rzeczy nic."
 
Trudno pisać o takim fenomenie jakim stała się powieść Solaris, należąca do ścisłego kanonu gatunku science fiction. Tej pierwszej Lema „powieści o kontakcie”, nie pomija żadne kompendium o fantastyce na całym świecie. Oba filmy jakie powstały na podstawie Solaris (rosyjski A. Tarkowskiego z 1972 roku i amerykański S. Sonderbergha z 2002 roku) nie podobały się jej autorowi. Faktem jest bowiem, że książce tej przez lata dorabiano mnóstwo przeróżnych interpretacji, które pewnie niejednokrotnie obce były dla samego jej twórcy.


 
Główny bohater powieści Kris Kelvin przylatuje na planetę Solaris gdzie czeka go sporo niemiłych niespodzianek. Pierwszą z nich jest samobójstwo jednego z trzech przebywających na planecie solarystów. Kelvin próbuje odnaleźć się w nowej, nadzwyczaj niewiarygodnej dla niego samego rzeczywistości, zagłębiając się w historię planety i analizując dziwne zjawiska Solaris. Jest więc to powieść o nauce i jak się okazuje, jej ograniczeniach, okraszana filozoficznymi, typowymi dla Lema wstawkami. Jednak na tej płaszczyźnie powieść się nie kończy, autor razem z planetą i okalającym ją oceanem, penetruje także umysł i duchowość człowieka. Pod wpływem dziwnych zjawisk zachodzących na planecie, przez Kelvina przetacza się cała masa przeróżnych uczuć. Począwszy od strachu i wstydu poprzez dumę i miłość a kończąc na zniechęceniu i depresji. Wydaje mi się, że właśnie dzięki tej emocjonalnej stronie to właśnie Solaris spośród innych książek Lema zdobyła tak wysoką pozycję na półkach literatury światowej. Silna dawka emocji jakie wywołuje w czytelniku ta książka, to według mnie jej najmocniejsza strona.
 
W prozie Stanisława Lema najbardziej denerwują mnie wszelkiego rodzaju niedomówienia. Autor z nadzwyczajnym talentem potrafi rozbudzić moją ciekawość po czym kończy książkę zostawiając mnie z szeroko otwartymi ze zdziwienia i irytacji oczami. Nie wiem, czy można sobie tak bezkarnie zabawiać czytelnikami. W Solaris nie wyjaśnia do końca jakich „gości” mają towarzysze Kelwina, co mnie bardzo zdenerwowało. Cóż....taki już jest Stanisław Lem, nie chce dawać gotowych rozwiązań woli rozbudzać moją wyobraźnię.
 
Ciekawostką jest, że Lem napisał Solaris na zamówienie, nie zdając sobie jeszcze sprawy ze swojego wielkiego talentu pisarskiego w dziedzinie fantastyki. Pierwszy jej tytuł miał brzmieć „Kosmiczna misja”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz