środa, 12 grudnia 2012

Nutka tajemniczości w biografii Szymborskiej



Anna Bikont, Joanna Szczęsna, Pamiątkowe rupiecie, 2012

Pamiątkowe rupiecie to drugie, uzupełnione wydanie biografii Wisławy Szymborskiej. Pierwszą wersję autorki opublikowały w 1997 roku tuż po Nagrodzie Nobla. Od tego czasu minęło już piętnaście lat i siłą rzeczy biografia wzbogaciła się. Po śmierci poetki nabrała także innego wydźwięku, dzieła pięknie skończonego. Życie i twórczość Noblistki można zamknąć i podsumować. Nasza największa polska poetka nie napisze już ani jednego wiersza, nie oceni też swoich biografek. Myślę jednak, że byłaby z ostatecznej wersji tej książki zadowolona. Jest to bowiem biografia, którą się czyta jak dobrą powieść. Bo choć opowieść ta pozostawia niedosyt bardzo łatwo zaprzyjaźnić się z główną bohaterką.

Już sama okładka książki rozbudza ciepłe uczucia. Na pierwszej stronie uśmiechnięta twarz młodej poetki, pod spodem natomiast Szymborska jaką pamiętam, roześmiana osiemdziesięciolatka. Autorkom biografii najbardziej jestem wdzięczna za rzetelne przedstawienie nie tyle dzieciństwa co młodości poetki, czyli czasów, o których wcześniej nie miałam pojęcia. Pierwsze wiersze czy też jej powojenny debiut nabierają zupełnie innego wymiaru z perspektywy Nobla. Również ciekawie opisane małżeństwo z Adamem Włodkiem, barwne życie na ulicy Krupniczej i lata pracy poetki w Życiu Literackim to nieocenione wiadomości.

Dużą zaletą biografii jest przede wszystkim spokój jaki wyczuwa się przy czytaniu o losach bohaterki, który tożsamy jest przecież Wisławie Szymborskiej. Autorki nie doszukują się na siłę skandalów, nie uprawiają sensacji aby rozbudzać ciekawość potencjalnego czytelnika. O poetce opowiadają jak o przyjaciółce, zdając relacje z jej życia, a nie oceniając. Nie wyczułam przy tym ani odrobinę "lukierowania" tej historii, ale może dlatego, iż sama bardzo lubiłam człowieka jakim była ta wielka artystka. Cieszę się też, że w końcu ktoś spokojnie opowiedział mi o komunistycznej działalności Noblistki. Wcześniej słyszałam tylko oskarżenia i negatywne aspekty tego momentu w jej życiu. Teraz potrafię zrozumieć całą sprawę, i nie wydaje mi się aby autorki coś specjalnie zataiły czy też usprawiedliwiały poetkę.

 Wydaje mi się, że ta gęsto wypełniona zdjęciami, własnoręcznie robionymi pocztówkami i wierszami Szymborskiej książka idealnie oddaje charakter i ducha poetki. Mam nawet wrażenie jakby Noblistka przybrała teraz dla mnie swoją prawdziwą twarz. Poznałam z bliska jej przyzwyczajenia, jej przyjaciela Kornela Filipowicza i sekretarza Michała Rusinka, dowiedziałam się, że zaczytywała się w książkach budowlanych i przyrodniczych, że podawała gościom zupki z proszku i uwielbiała skrzydełka z FFC, że bała się kałuż, lubiła małpy i szuflady, słynęła wśród przyjaciół z loteryjek i dowcipnych limeryków. Chociaż jednak dzięki temu wydawać by się mogło, że już świetnie znam poetkę, nad biografią tą unosi się mimo wszystko nutka tejemniczości, ta sama, która do końca towarzyszyła Wisławie Szymborskiej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz